Sekretarka nadal mnie kręci. Codziennie nosi nylonki, głównie podkolanówki. Już wiele razy planowałem się jej przyznać do mojego fetyszu i poprosić o noszoną bieliznę, ale niestety zawsze poddawałem się (pisałem już o tym). Bez problemu mam jednak dostęp do jej butów - baleriny lub na małym obcasie z zabudowanymi palcami, ale odkrytym śródstopiem. Zakłada je na osiem godzin w pracy, zastępując seksowne kozaczki, w których przychodzi. Często jestem pierwszy, więc szybko do szafy i mogę wąchać. Często nawet onanizuję się wąchając. Wkładanie penisa do takiego bucika to też niezła przyjemność. Buty jednak nie zastąpią stopy i okrywającego jej nylonku. Dzisiaj np. siedziałem naprzeciw dziewczyny, kiedy przebierała buty. Niestety na tyle daleko, że zapachu nie było czuć, ale nawet gdybym był blisko, to przecież stopa jeszcze nie zdążyła się spocić i zapachu by nie było. Wrażenia wizualne jednak były. Ściągając kozaki podciągała spodnie, pokazując całe podkolanówki. Czarne z ażurowym wzorkiem, a na palcach jak zwykła, słabiej przeźroczysta rajstopa. Mniam. Celowo wpatruję się w nylonki, aby zobaczyła. Zawsze lustruję jej nogi, stopy - w końcu musi się domyśleć, że to mnie kręci. Takie podniety z samego rana mają jednak bardzo złą stronę - cały dzień chodzę nakręcony i nie mogę skupić się na pracy.
Mam wrażenie, że gdybym poprosił, to dawałaby mi znoszone rajtki i podkolanówki. Nawet w pracy mogłaby na chwilę dać powąchać. To jest taka dziewczyna, ale mi wciąż odwagi brak, bo przecież nie mam 100 % pewności, jak zareaguje. Co do higieny, to wiem, że po domu chodzi w klapkach, więc nylonki są naturalne. Zmienia je też codziennie. Wczoraj np. miała cieliste, a wcześniej czarne (to piero był widok). O rany, jak ona mnie kręci.
W trakcie jednej z delegacji sfotografowałem jej stopy w czarnych podkolanówkach. Niestety komórką, więc jakość taka sobie. Dodam następnym razem.